Te
lubowanie się w łażeniu po lesie, to wszystko dzięki tacie, który, za
dzieciaka, wyciągał mnie i siostrę (czasem na siłę) na zbieranie. Dzięki temu
doskonale znam się na grzybach i mam wyostrzony instynkt
tropicielsko-orientacyjny :D.
Tatko
sezonu oczywiście nie mógł opuścić i w miesiącu wrzesień lasy odwiedził
kilkukrotnie (o ile nie kilkudziesięciokrotnie), a z uzbieranych podgrzybków,
maślaczków, koźlaczków, osaczków czy prawdziwków przyrządzał swe ukochane
potrawy – grzyby w śmietanie, grzyby smażone z cebulką na patelni czy grzyby
marynowane.
Zbliża
się październik, a wraz z nim kolejny wysyp grzybków, tym razem innego rodzaju,
mianowicie „prośnianek”. Do dziś nie znam oficjalnej nazwy grzybka, którego
łatwo z leśną „psiuną” pomylić, ale wiem jedno – rosół przyrządzony z tychże
grzybków to jedno z najpyszniejszych dań na świecie!! Tatko z pewnością ugości
mnie grzybowym rosołkiem niebawem, a tymczasem rzucam kaloryczny, ciężkostrawny
przepis na grzyby z wrześniowych zbiorów :o)
Grzybek
w śmietanie
-
dowolna ilość dowolnych grzybów (rekomenduje te jadalne ;o))
-
duży kubek kwaśnej śmietany 18%
-
pół woreczka, kubeczka śmietany kremówki
-
marchew
-
cebula
-
przyprawy: pieprz, przyprawka typu Vegeta, liść laurowy, ziele angielskie
-
świeża pietruszka
Jak
tatko przyrządza potrawkę?
Otóż
przez długi, długi czas przebiera i czyści grzyby (niestety tak to z nimi
jest). Następnie gotuje je w wodzie z drobniutko posiekaną marchewką, obsmażoną
wcześniej cebulką, liściem laurowym oraz zielem angielskim. Po tym, jak grzybki
zmiękną, dodaje śmietanę, doprawia Vegetką, do dekoracji i smaku sypnie świeżej
pietruszki (na zdjęciu bez zioła, ponieważ zdjęcie prezentuje potrawę słoika, w słoiku z domu rodzinnego przywiezioną, ze słoika do konsumpcji na miseczkę wywaloną) i tadam – grzybki gotowe! Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za Twój cenny koment!!