– O jaki ty gust masz
Kaśka, do Ikei jeździsz, Baśka też ma to w domu, pierwsza była, gdy tylko
katalog zobaczyła, od razu Marka do auta. – Marek, po sztukę jedziemy! Kieruj!
Pierwsi w mieście Jokkmokk mieć będziemy, a i ołówków trochę weźmiemy!
Jednak, na szczęście,
znaleźliśmy miejsce, gdzie sztuki znacznie więcej – wszelakiej – designerskiej,
kulinarnej czy też modowej. Sztuka, momentami przez S duże pisana, co nie
oznacza, że po Ullgump nie pojadę :).
Piękno w Warszawie ma
swoje święto. W pięknej, industrialnej otoczce, jednej z najstarszych części Warszawy
prawobrzeżnej, rejonie przemysłowym, który dawał zatrudnienie
czternastoprocentowe w międzywojennym okresie. Tu amunicję robili, technologię
rozwijali, w gigantycznych halach aparaty telefoniczne, precyzyjne czy optyczne,
„Rygwar” wyroby gumowe, zespoły napędowe, odlewy żeliwne, armaturę produkowano.
Józef Piłsudski tu mieszkał w swym mieszkaniu zakonspirowanym, z taśmy słynne motory
„Osa” zjeżdżały. Historia niesamowita, bogata i kręcisz się tam, wśród budynków
zachowanych, które były bombardowane, w których tyle ludzi pracowało, tyle się
działo – ciarki po plecach przechodzą na myśl, że stąpasz po miejscu, gdzie
Piłsudski spacerował…
Tu, właśnie w tym miejscu murem ogrodzonym ,
wyspa kultury w prawobrzeżnej Warszawie, pośród sklepików Alkohole Świata 24 h czy Tani Ar-Mani, tu
właśnie doświadczać możemy piękna, sztuki szeroko pojętej, którą tworzą artyści
z różnych zakątków świata, o różnej wrażliwości, różnym kunszcie czy pojęciu
piękna, którzy swój świat wyrażają, warsztat i emocje uzewnętrzniają nam,
kochającym piękno lub beznamiętnie oglądającym, pełnym podziwu bądź odrazy i
zdziwienia: - O bosze, co to g..wno, ci artyści, artyści ci, we łbach się
poprzewracało. I sprzedać to chcą na dodatek za grube złotówki, ja nie wiem,
świat na psy schodzi, co on czy ona o życiu wiedzą, gdzie ja to bym postawił, jak na tym
usiadł, do cholery, niech się uczą od najlepszych, blekredłajt albo bodzio na
łeb ich bije, w M jak miłość pani doktor w pięknych wnętrzach żyje, normalnie
urządzonych, wygodnie, z meblościanką, telewizor ma miejsce swoje, a ja przed
nim na wygodnej sofie się wyciągnę i odpocznę po ciężkim dniu pracy, codziennie
tym samym, niczym ctrl+c ctrl+v skopiowanym.
Z miłością do piękna
się chyba urodziłam i nie mam wyjścia, lubić to muszę :)
„(…)Siódmy z kolei znak zodiaku
patronuje osobom, które najbardziej z całego niebieskiego zwierzyńca miłują
piękno i sztukę (…)” – tak o mnie piszą, zaprzeczyć nie mogę, potwierdzę to
faktem, iż krążąc po Soho, serce waliło młotem, pięści w oku, aparat w użyciu –
uwiecznić to chciałam i mieć z sobą na zawsze.
Zaczęło się w piątek,
trwać będzie do niedzieli piętnastego dnia września, jeszcze tam zawitam, na
Food Design, posłuchać mądrych i zdolnych, którzy podzielą się z nami swą
wiedzą, co wiedzą, o tym opowiedzą, w myśl hasła wydarzenia wspólnie przez
temat się przegryziemy.
Polecam to miejsce,
teraz w ramach Wawa Design Festiwal, bądź kiedy indziej.
A teraz do własnej galerii
zapraszam, gdzie Soho kątem swojego oka, z użyciem mojego Canona wysłużonego
powershota przedstawiam. Na prawdę tam pięknie, naprawdę…
świetne:) twoja latorośl to już pannica :) śliczna jest, no ale do po mamusi więc wiadomo :) najbardziej mi w padł w oko tel-lampka i krzesełka-misie po prostu Nadia oszalałaby hehe
OdpowiedzUsuńKochana, piekne zdjecia, przyjemny tekst :) Bede wpadac na blogaska ;)
OdpowiedzUsuń