sobota, 31 sierpnia 2013

Leniwa sobota, ale jeść trzeba… Szybki cziken z warzywami.

Dziś nastrój nadaje córka – dziś, na całym świecie większego lenia nie znajdziecie!
- Ninka, chodźmy do muzeum, pooglądamy obrazy, będziemy sobie opowiadać, co na nich namalowane…
- Nie, tam jest nudno i brzydko… ;/
- No to chodź na dwór?
- Zaraz, tylko prywatne sprawy załatwię…
Dzień mija, a my ciągle w chacie… Już pojedzeni, ale ciągle na chacie, córka jakieś ‘melje’ pisze, a jak napisze, to znowu podejmiemy próbę wyciągnięcia jej na zewnątrz. Może… ;/
Na szczęście jest na tyle pochłonięta spraw załatwianiem, że i ja śmiało swoje załatwiać mogę. Tak więc sączę kolejnego posta, trochę o żarciu, trochę o sobocie… Hm.. Jednak tylko o żarciu, ponieważ nasza dzisiejsza sobota leniem śmierdzi.
Obiad się udał (jak zwykle ;)), dużo warzyw i chudego miąska, szybka robota, szybkie jedzenie, potem leżenie, teraz pisanie, następnie jakiejkolwiek aktywności na zewnątrz wybłaganie.
Ot przepis na kuraka:
- pierś z kury
- suszone pomidory
- camembert
- świeża bazylia
- sól, pieprz, czosnek
Piersi oliwą natrzeć, solą posypać, w tych samych piersiach kieszonkę wyciąć, wepchać w nią plaster camemberta, na wierzch położyć liście bazylii i suszone pomidory. Piec w 200°C z 20 min – 10 min pod przykryciem, kolejne 10 bez przykrycia. On side ziemniaczki (polane oliwą, obsypane solą, ostrą papryką i świeżym tymiankiem, skropione sokiem z cytryny) cukinia (podsmażona na patelni grillowej na przykład, skropiona oliwą, obsypana sola i czosnkiem), do tego sałatka ze świeżych warzyw i obiad gotowy. To wszystko, całuję :)


środa, 28 sierpnia 2013

Amore czerwone kulki :D

Któż nie kocha tego warzywa (owocu według Unii Europejskiej :D)? Któż nigdy nie smakował, któż nie wie jeszcze, o czym mowa, niech czyta dalej! A dalej pytania: kto nie spożywał go w postaci płynnej, koncentratu, suszonej bądź surowej? Jest ktoś taki? A może śmaki, kto nie wie o czym mowa, jak wygląda i jak smakuje? To podpowiem.
Przodków swoich miał w krajach Ameryki Południowej oraz Środkowej, na początku  odgrywał rolę tylko dekoracyjną, ponieważ długo, długo dosyć był uznawany za roślinę trującą. Obecnie to jedno z najpopularniejszych warzyw (bądź owocu według Unii Europejskiej czyli jak kto woli :D), zaraz obok ogórka, ziemniaków, czy też kapusty. Już wiecie? Pewnie, że nie :)
Tomatoe, tomate, tomatar, a u nas – pomidor, bo o nim mowa, jest teraz najtańszy, bo sezon więc wszyscy, co lubią, kupują i jedzą, gotują, wekują czy marynują – ogółem przetwarzają.
Ja, z racji tej, że czelendż miałam, chętnie go wczoraj zmiksowałam i doprawiłam ziołami, połączeń dokonałam dość dziwnych, ale według moich kubków smakowych - zgranych i zjadliwych.
Poza tym pomidory uwielbiam! Są smaczne, likopenem i innymi cennymi składnikami wypchane, chronią przed starością panów i panie więc trzeba je jeść, bo to samo zdrowie – się tak zowie i kto mi powie, że choć raz, raz jedyny nie spróbował w zupie, hambuksie czy jakkolwiek, no kto?
Czas przejść do przepisu, bo muszę kończyć tego obrzydliwego posta i uciekać z domu. Ot co wymyśliłam, co połączyłam, by powstał sos bądź gęsta zupka:

Składniki
- 3 większe, dojrzałe pomidory
- 2 figi
- garść świeżej kolendry
- odrobina papryczki chili, jak ktoś woli piekło w ustach, daje więcej oczywiście
- mała łyżeczka soku z limonki
- ząbek czosnku
- pół małego kubeczka śmietany 18%, bądź taka sama ilość jogurtu naturalnego

Sparzamy pomidory, aby ładnie skórka odeszła, bez męczarni ją ściągamy, tak obrane do blendera wrzucamy, dodajemy figi, czosnek kolendrę i czili. Miksujemy, następnie przelewamy do garnka i na ogień raz raz! Gdy zacznie bulgotać dodajemy delikatnie rozrzedzoną z wodą śmietanę. Chwilkę jeszcze gotujemy, z ognia zdejmujemy, z makaronem na przykład podajemy.
Dla mięsożerców polecam dodać kilka kawałków piersi z kurczaka :D
Do garów, Panie i Panowie i smacznego! ;)



sobota, 24 sierpnia 2013

Psst...! Pstrąg :D

Och!! Nie mogłam się doczekać, jak w końcu wyląduję przy garach!
Coweekendowy rytuał sprzątania miał miejsce oczywiście, następnie trzeba było porzucić dziecko po ludzku (babcia i dziadek),  po drodze jeszcze szybki szoping jedzeniowy i ryba…
A pstrągi tak sobie w lodówce leżały, dowiozłam ziół i browara i zabrałam się do roboty :D A robota, ach, robota kochana, uwielbiam robić! Ciach! Rybę rzadko przyrządzam, łosoś najczęściej, a rzadko pstrąga czy inne, pływające cuda…
W dodatku pstrągi nie 'sfiletowane' były, tylko w całości, z okami i ośćmi. Ciach! Tak sobie na mnie patrzyły, gdy ja owoce kroiłam, aby je nimi 'zafaszerować' of course.
Do tego ziemniaczki, w aromacie tymianku zapiekane i rukola – mistrzyni świata! Kiedyś przeze mnie niekochana, dziś uwielbiana, mogłabym samą jeść na obiad czy kolację, albo przekąskę jakąś. Na śniadanie z pewnością nie, bo te słodkie być musi… 
Bam! I liście lądują na talerzu, a na niej oliwki się kładą i plastry kiwi, pieprz je obsypuje, oliwa polewa…
Ciach! Ryba na grilla, obsmaża się z jednej, przewracam. Z drugiej...
O! Ziemniaczki gotowe więc cmyk je na talerz tuż przy rukoli, a przy tym, pstrąga rozkładam i wszystko… Następnie dochodzi do konsumpcji, a potem, do zmywania. :D
Oto przepisy na wszystko, co dziś gościło na talerzach naszych – mym i M.:

Rybka (kombinacja własna, jak wszystko na tym blogu prawie, gdy czerpię inspirację, znać Wam daję o tym zawsze!):
- 2 całe pstrągi bez wnętrzności oczywiście ;D
- 4 liście szałwii
- 1 kiwi
- 4 plasterki limonki
- sól
- pieprz
- ocet winny

Faszerujemy rybę owocami i liśćmi, wrzucamy do piekarnika bądź na grillową patelnię. Ja skorzystałam z opcji dwa numer, obsmażając skrapiałam niewielką ilością czerwonego octu winnego.

Sałatka:
- rukola
- czarne oliwki
- 6 plasterków kiwi
- oliwa z oliwek
- odrobina soku z limonki
- pieprz

Rukolę rozłożyć na talerzu, wrzucić nań oliwki i kiwi, skropić oliwą i sokiem z limonki, popieprzyć :D

Ziemniaczki:
- 6 niewielkich ziemniaków
- tymianek
- przyprawa Vegeta 
- papryka słodka

Ziemniaczki w mundurkach w łódeczki pokrójcie, na naoliwioną blachę wrzućcie, posypcie przyprawami, obrzućcie tymianku listeczkami, bądź z torebki, no difference. Do piekarnika rozgrzanego na full (u mnie dwieście pięćdziesiąt stopni Celsjusza) na ok. 30 min wstawcie, zapiekajcie...

Tak więc wyglądał nasz obiad dzisiejszy. Dziękuję. Koniec. Pozdrawiam :*


czwartek, 22 sierpnia 2013

Tru love - ciuchlove.

Już kiedyś, jak by to moja córcia powiedziała „ dawno dawno temu” (mając na myśli wczorajszy bądź następny dzień :))- przyznałam się Wam do mojej ogromnej miłości, miłości gorącej i wrzącej, niczym gejzer w przypływach emocji tryskającej, miłości mało kosztownej, szczerej i zawsze odwzajemnianej - miłości do.. rzeczy. Nie od rzeczy piszę, rzeczowo jednak stwierdzam, że pałam uczuciem do rzeczy, w szczególności tych unikalnych, z przeszłością i tanich, że prawie jak za darmo. 
I nie chodzi tu o to, że kasy brak, a raczej o jej rozsądne rozprowadzanie, „eko-wydawanie”, takie antykonsumpcyjne podejście do rzeczy całej :).
Moja miłość narodziła się już dawno dawno temu, za czasów pryszczy i wzrostu części ciała wszelakich, kiedy to każda oraz prawie każdy chcieli się stroić w najlepsze, nju oryginalne adidasy, li dżinsy czy najki. Nie powiem, że ja nie chciałam, bo bym tu skłamała, no i miałam, ale bez emocji i lovemarki – miałam, bo było to ładne i ładnie komponowało się z innymi, równie oryginalnymi znaleziskami na stercie w lumpeksie. Miałam, bo nie miałam na co wydać osiemnastkowych prezentów od hojnej rodziny czy gwiazdkowych banknotów, które często wystawały spod choinek.  
Tak więc lumpuję od niepamiętnych czasów, dzięki czemu umiejętność wygrzebywania skarbów opanowałam chyba do perfekcji. Wykształcił się, może być, taki siódmy zmysł, który wiedzie mnie zawsze we właściwe drzwi, do właściwych wieszaków, stert i kupek (ciuchów) :P
Ot taki wstęp przed dzisiejszym postem popełniłam, w dalszej części treści stanowią przechwałkę i rzucanie konkterami, jakie wydałam na prezentowane poniżej odzienie wierzchnie:
- aztec bajer topik  z długim rękawem Atmosphere prosto z angielskiej zbiórki :) - 3 zeta na Bemowie :D
- dżiny Topshop – 8 zeta z jednego z najlepszych lumpów na świecie, mieszczącego się w rodzinnym mieście mym
- tank top – RI za 4 zeta - ponownie NLNŚ (rozwinięcie - najlepszy lump na świecie :))
- pasior - niestety go nie widać i musicie mi jak na razie uwierzyć na moje słowo - piękny, piękna biała skórka, złota klamra, a wszystko to Made in France za dwa pięćdziesiąt :D
- konwersy – niestety nielumpowe, ale i tak nabyte po mega okazyjnej cenie w sklepie stacjonarnym, galeryji handlowej, moi drodzy, galeryji!! (do takich mój VII zmysł również mnie prowadzi :)) – tolko 199 polskich pe el enów.
Tego więc pięknego dwudziestego dnia miesiąca sierpnia, zestroiłam się w taki 'set', jak to prfesjonalna blogierka napisać powinna :D, troszkę prawie trendy – azteckie wzory były szalenie modne na początku lata i troszkę ponadczasowy – dżins i konwersy założysz za 40 lat i zapewne będziesz megamodna/y.
I jeszcze jedno, ostatnie już, by nie zamęczać – fota mej całej postaci jest autorstwa trzyletniej pierworodnej mej, która zdjęć mamie robić nie lubi, bo twierdzi, że to nudne. Inaczej jest z tak zwaną martwą naturą – z 4 tetrabajty zdjęć miśków, dywanu, okna czy stołu albo kwiatków czy robali posiadamy :D
To wszystko. Do następnego! 


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Potajemne marynaty i hulańce z burakami

Ale mi się tytuł posta udał :) Jest w nim mnóstwo prawdy – potajemne, ponieważ nikt jeszcze nie zna przepisu na moją mięsną marynatę, a hulańce buraczane… Hm… Troszkę się nakombinowałam, by zmiękły na czas. Ale, to akurat nieważne :), najistotniejszy jest w końcu końcowy efekt potrawy tej :D

Zaczynam od marynaty :D
- 4 łyżki stołowe oliwy z oliwek
- 4 łyżki stołowe wody
- 5 łyżek stołowych czerwonego octu winnego
- 2 łyżki stołowe miodu
- 2 łyżeczki musztardy (sarepska na przykład)
- 2 łyżeczki suszonego tymianku
- odrobina soli
- pieprz według uznania

Oto marynata tra ta ta ta. Jest niesamowita, dzięki niej mięsiwo nabiera wyrazu, kruszeje i po usmażeniu (ja zwykle obsmażam zamarynowane kawałki na mocno rozgrzanej patelni, dzięki czemu zachowuje cały smak w środku) jest po prostu… pyszne po prostu.

Do tak przyrządzonych polędwiczek polecam sałatkę z buraków i rukoli.


Przepis:
- 3 niewielkie buraczki
- rukola
- oliwa z oliwek
- czerwony ocet winny
- sól i pieprz, rozmaryn

Co należy zrobić z burakami? Na pewno zacząć je przyrządzać równocześnie z mieszaniem marynaty do mięsa :). Buraczki obieramy, kroimy na półcentymetrowe plasterki, następnie wrzucamy na patelnię i obsmażamy na oliwie. Po ok. 6 minutach podsmażania, zalewamy je mieszanką octu winnego i wody (¼wody, ¼ octu), troszkę solimy, tymianku dodajemy i dusimy. Gdy woda wyparuje, wstawiamy do piekarnika wraz z piekącymi się na przykład ziemniaczkami (on side do całej potrawy) i czekamy, aż porządnie zmiękną :D
Po opieczeniu studzimy, wrzucamy na rukolę, polewamy oliwą z oliwek, przyprawiamy solą, świeżo mielonym pieprzem i… To wszystko – taki smaczny minimalizm.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć smacznego, jeść i delektować się potrawą własnoręcznie przyrządzoną w pocie czoła lub z radością i ochotą, z miłością do gotowania przygotowaną :)



czwartek, 15 sierpnia 2013

Leży leśnik naleśniku... :)

Na dzisiejsze, późne śniadanko, warto było czekać :) Faszerowane naleśniki na słono zabrały chwilę czasu, więcej niż zwykle, bo aż z 20 minut (OMG!), jednak warto było przygotować, zjeść i… cieszyć się smakiem.
Jak zabrać się za tą naleśnikową przyjemność? Oczywiście very easy, tak, jak każdy przepis z bloga :D

Przepis na 4 naleśniki:
- 1,5 szklanki zwykłej mąki
- pół szklanki mleka
- 1 szklanka wody
- 1 jajo
- przyprawy: sól, świeżo mielony pieprz, papryka słodka, bazylia, tymianek.
Smażymy naleśniki… :)

Farsz:
- pół cukinii
- pół czerwonej papryki
- pół niewielkiej, czerwonej cebuli
- 5 suszonych pomidorków ze słoiczka
- pół niewielkiej papryczki chili
- rukola
- 4 łyżki śmietany
- żółty ser
- przyprawy: sól, bazylia

Kroimy warzywka na drobną kostkę, obsmażamy na patelni.

Następnie przechodzimy do faszerowania naleśników – smarujemy śmietaną, wrzucamy łychę farszu, obsypujemy odrobiną sera i rukolą, następnie składamy w rożek i na blachę do pieczenia bam! Wszystkie tak przygotowane naleśniki obsypujemy jeszcze z zewnątrz startym serem i wjazd do piekarnika nagrzanego do 200 °C na ok 10 min.
To wszystko, jeżeli chodzi o robociznę.
Teraz pozostało tylko wrzucić na talerz, udekorować rukolą i wszamać raz dwa :)
Smacznego!!! 


wtorek, 13 sierpnia 2013

Bacznosść! Gramy w kolory :D

Kolor w garderobie być musi. Inaczej nasze szafy byłyby smutne i pozbawione uśmiechu oraz radości – przecież taki podtekst niosą za sobą barwy, nieprawdaż? Szczególnie nasz bohater posta – pomarańczowy, który wskazuje na zadowolenie, pozytywne uczucia i emocje oraz otwartość na doznawanie w życiu przyjemności. Jeśli barwa jest jasna i przyjemna dla oka, oznacza ambicję, pozytywne podejście do świata i otwartą postawę wobec ludzi (Richard Webster, „Odczytywanie aury”).
W ogóle nasze szafy powinny tętnić paletą kolorów, dzięki temu, w zależności od naszego babskiego humoru, będziemy miały co na siebie wrzucić. Wiadomo (czujecie to samo? J), że jeżeli wstaje się ‘prawą nogą’, widać to po naszym stroju :D
W mojej szafie, w dosyć krótkim okresie czasu, zauważyłam oranżadowy przypływ – pyk bluzko-tunika Wallis za 6 zeta, bach trampeczki 3 zł i neopomarańczowe sznuruweczki równie drogie :D (3 zeta), cyk wymarzone konwersy (tu akurat przy dostatku, bo wypłata, ale buciki i tak po okazyjnej cenie wynalezione w Sizer – 199 złociszy).
Jak nosić ów kolor? Otóż sądzę, że mocne, intensywne barwy trzeba czymś „przygaszać”, tonować. Dlatego na przykład, gdy góra tętni kolorem, dół, dla równowagi, powinien być ciemny.
Mocne barwy śmiało można również neutralizować, a tym samym uwidaczniać jasnymi kolorami – też będzie grało :D (taką stylówę przygotuję niebawem :D).
Nie oznacza to, że kolor musi być ‘gaszony’ - zestawienie kolorów może również się ze sobą ‘gryźć’ :D Mocne odcienie od stóp do głów również się sprawdzają, jednak, by nosić takie zestawy, trzeba chyba tryskać energią, humorem czy pewnością siebie niczym fontanna skittles’ów ;]
Taki oto orendż świetnie gryzłby się z butelkową zielenią na przykład, bądź ostrym różem czy śliwką.
Mamy jeszcze troszkę lata, Blondyneczki i Czarnuleczki, wskakujmy zatem w kolory  :D



 




czwartek, 8 sierpnia 2013

Pod lazoorową pierzynką…

Jeżeli nie teraz, to kiedy indziej w innym zestawieniu – tak sobie pomyślałam smakując ser pleśniowy z porzeczkami, podczas opracowywania receptury sosu :). Niestety, moje kubki smakowe były na nie więc Lazur wylądował w lodówce, czekając na swoją kolej. Na kuchenny blat powrócił kilka dni później, kiedy to zabierałam się za pichcenie sobotniego obiadu. Do czego wykorzystałam stary ser? Czytajcie! :D

Przepis na pierś z kurczaka pod pierzynką Lazura

 Składniki:
-pierś z kurczaka przekrojona wzdłuż na pół
- 4 pieczarki
- pół cukinii
- 4 plasterki czerwonej cebuli przekrojone na pół
- 6 plasterków sera lazur
- 4 łyżki śmietany 18%
- sól
- pieprz
- suszony estragon

On the side:
- pieczone ziemniaczki, obsypane tymiankiem
- pieczona czerwona papryka

Jak przygotować? Very easy :D:D

Piersi delikatnie rozbijamy, aby zwiększyły swoją powierzchnię, nań kładziemy plastry pieczarek, cukinii i cebuli. Następnie wszystko delikatnie skrapiamy oliwą i posypujemy przyprawami oraz ziołami. Po ok 10 min pieczenia w temp. 200 °C nakrywamy piersi serem oraz nakładamy śmietanę. Po tymże zabiegu, po ok 10 min. wyciągamy dzieło z piekarnika i… Zjadamy ze smakiem :)


wtorek, 6 sierpnia 2013

We are back! - Cookies said…:)

Po pierwsze – robi się je błyskawicznie! Po drugie – przepis może być dowolnie modyfikowany, wedle pomysłu piekącego, według preferencji domowników – wrzucacie do owsiankowej masy to, co Wam pasuje, co macie pod ręką - bazę stanowi owsianka, otręby i spoiwo w postaci jajek J Po trzecie – pieką się równie błyskawicznie jak przygotowują, po czwarte – są bardzo zdrowe i mega smaczne! Podsumowując – robienie ciasteczek owsiankowych to sama przyjemność!!! Oto moja najnowsza kompozycja:
 
Przepis na 20 niewielkich ciasteczek:
- 2 szklanki płatków owsianych
- 1 szklanka otrąb (dowolne)
- opakowanie małego waniliowego serka homogenizowanego
- 2 jaja
- garść rodzynek
- garść borówek
- 1 łyżka stołowa miodu
- 1 łyżeczka cukru waniliowego

Na blasze wyłożonej np papierem do pieczenia, formujemy ciasteczka, które następnie wrzucamy do piekarnika, rozgrzanego do 200°C na ok 20 min. (wcześniej pisałam 30, ale spokojnie 20 min. wystarczy - im krócej czekać, tym lepiej, nieprawdaż? :D). 
Następnie wyjmujemy, studzimy, jemy :)
Smacznego!!

 



Owsiana wariacja nr 2


Zachciało się nam owsianych ciasteczek, jednak nudno by było, gdyby smakowały tak samo :o) – bazę złożoną z płatków owsianych, otrębów, serka homogenizowanego, 2 jajek, rodzynek i miodu urozmaiciłam czymś innym… Czym? Czytajcie!

Przepis na ciasteczkową bazę, jak poprzednio użyjemy:

- 2 szklanki płatków owsianych
- 1 szklanka otrąb (dowolne)
- opakowanie małego waniliowego serka homogenizowanego
- 2 jaja
- garść rodzynek
- 1 łyżka stołowa miodu

Dodatki:
- 1 tabliczka gorzkiej czekolady, pokrojonej na drobną kostkę
- orzechy włoskie
- 1/3 buteleczki aromatu pomarańczowego do ciast
- 10 listków drobno posiekanej mięty

Czy ta wersja przypadnie Wam do gustu? Do garów, mieszać składniki przez ok 5 minut, następnie zapiekać przez 20 minut w 180 stopniach, potem zjeść, dziękuję.