wtorek, 16 lipca 2013

Tartatatata...ta…ta…Tarta!

Dziś przenosimy się do Francji… Raczej przywołujemy Francję w warszawskim M :)
Na stół wjeżdża tarta – prosta, szybka, idealna na ciepło czy zimno, w wersji słodkiej lub słonej, w dowolnej kompozycji albo z przepisu. Tarta, czyli inaczej „wywrócone do góry nogami” ciasto. Skąd ten przydomek? Otóż pozwolę sobie przywołać pokrótce historię tarty, ponieważ jest bardzo ciekawa :)
Kulinarna definicja mówi, że tarta to wypiek składający się z kruchego ciasta i nadzienia, które może być zarówno słodkie – owocowe, jak i słone – warzywne. Mówiąc przewrotnie – tarta jest dowodem na to, że czasami wywrócenie wszystkiego do góry nogami ma sens. Udowodni to Wam jej historia...
Pod koniec XIX w. we francuskiej miejscowości Lamotte-Beuvron siostry Stéphanie i Caroline Tatin prowadziły rodzinny hotel i restaurację. Starsza z sióstr - Stéphanie była ponoć istotą bardzo roztargnioną, jednak to do niej należał obowiązek prowadzenia kuchni w pensjonacie. 
Skąd zatem wziął się jej pomysł, a raczej przypadek na tartę? Otóż pewnego dnia Stéphanie miała za zadanie przygotować placek jabłkowy dla gości. Obrane i pokrojone jabłka włożyła do formy, posypała cukrem, posypała wiórkami masła i wstawiła do pieca. Gdy do jej nozdrzy dotarł zapach karmelu i pieczonych owoców,  uświadomiła sobie, że… Zapomniała do ciasta dołożyć… CIASTA! Próbując naprawić sytuację, błyskawicznie je zagniotła, otworzyła piec i cienką warstwą przykryła zapieczone już owoce. Po kilkunastu minutach wyjęła całość wypieku, wyłożyła do góry dnem i podała na gorąco. Efekt? Goście byli zachwyceni! Kruchy, przypieczony spód, zapieczone miękkie jabłka i spływający z nich karmelowy sos. OOO mama!
Smaczna historia, jednak tarta panny Tatin nie zostałaby lokalnym przysmakiem przytulnego hoteliku, gdyby nie goszczący podczas jednej ze swoich podróży restaurator Louis Vaudable. Zacny restaurator spróbował ciasta, przyjrzał się jego nietypowej formie, a po powrocie do Paryża włączył do menu swej szanowanej restauracji Maxim’s. Czy zapłacił pannie Tatin za pomysł – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że po dziś dzień, ta najbardziej tradycyjna z tart nosi nazwę Tarty Tatin, a na straży jej oryginalnego przepisu stoi La Confrérie des Lichonneux de Tarte Tatin, które od 1901 r., które corocznie organizuje huczne święto tego ciasta.
Ja nie przygotowałam tarty według tego rozsławionego przepisu, tylko, oczywiście, jak zwykle bywa… Zrobiłam po swojemu i nie na słodko, bo nie wiem, czy zauważyliście, słodkości nie są moją domeną :)

Oto moja szybka wersja tarty warzywno – kurczaczkowej:
- gotowe ciasto francuskie :), które należy rozwałkować, dopasować do formy, ponakłuwać i przypiec w 180°C przez 15 min z obciążeniem, by nie urosło np. zasypując fasolą :D
Farsz:
- obsmażony z czosnkiem i suszonymi pomidorami kurczaczek,
- dorodna cukinia,
- 4 większe pieczarki,
- 1 zielona papryka,
- ser a’la feta,
- świeże liście bazylii,
- pomidor,
- 3 jajka,
- śmietana 18%.
Po 15 min. opiekania ciasta należy zapełnić je farszem: Układamy warzywa warstwowo, następnie tartę wrzucamy do piekarnika na ok. 10 min., po czym zalewamy ją roztrzepanymi ze śmietaną jajeczkami, odrobinę doprawionymi solą i pieprzem, całość opiekamy jeszcze przez 10 min.
Co z tego wyjdzie? Ommnomnom!! Sprawdźcie sami! lécher les doigts bien (tłumaczenie z translatora :)) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za Twój cenny koment!!