niedziela, 29 września 2013

Wyrolowałam indora!

Szybki, zdrowy, smakowity, na wykwintnie i codziennie, łatwy w wykonaniu przede wszystkim.
Czterema składnikami się zabawiłam, odrobinę ziołami przyprawiłam, warzywa zrolowane w środku i mięso doprawione. Jak co i gdzie i kiedy, z czym i dlaczego?

Otóż podaję przepis na 4 roladki:

Indyk:
- połowa piersi z indyka
- jajko
- sól
- pieprz

Mięsko pokroić na płasko i cienko, marynować w jajku doprawionym solą i pieprzem.

Farsz:
- pół cukinii pokrojonej na półkola
- pół czerwonej papryki pokrojonej w 3cm słupki
- 3 suszone, marnowane pomidorki
- świeża szałwia
- plaster sera

Po pół godziny marynowania miąska należy upchać wszystkie składniki weń, zwinąć jak roladkę i na blasze ułożyć. Piec około 30 min w temp 180 stopni, wyjąć, podać, zjeść, dziękuję :o)



sobota, 28 września 2013

Jesienna szarlotta z „prądem”

Tak tak, słota za oknami, deszcz w rynnę dzwoni, czasu w domu co raz więcej się spędza więc, aby nie zwariować, co niektórzy więcej pichcą na przykład. Dla co niektórych dzieci takich pichcących rodziców oznacza to, że mama (tata) zajęty, gotuje coś, może coś dobrego w końcu zrobi więc nie przeszkadzam, zajmę się sobą… Taka sytuacja! Gdy jestem w kuchni, córcia wpadnie od czasu do czasu coś zwinąć z deski do krojenia i… Znika w czeluściach metrów kwadratowych mieszkania, a ja w spokoju pichcę dalej :D
W takiej atmosferze kuchennego skupienia upiekłam tę oto szarlotkę, dodając nieco własnych urozmaiceń do jej przepisu.
Przepis na ciasto został wygrzebany z czeluści Internetu (nie podaję źródła, ponieważ tak naprawdę nie wiem, co jest pierwotnym źródłem, ten sam przepis na ciasto spotkałam na wielu blogach), natomiast jesienne jabłuszka to już moja własna inwencja :D

Oto przepis:

Ciacho
- 3 szklanki mąki pszennej
- 250 g masła
- 3 żółtka
- 4 łyżki cukru pudru
- 2 łyżeczki waniliowego cukru pudru

Jabłka
- 2 kg jabłek
- pół szklanki czerwonego wina
- łyżeczka cynamonu
- 3 łyżki cukru pudru

„Przykrywa” na jabłka
- białko z jaj użytych do ciasta (i się nie zmarnowało :o))
- kisiel żurawinowy

Jak robimy?
Szybko i łatwo oczywiście, ale, po kolei: zagnieść ciasto, łącząc ze sobą wszystkie składniki. Po uzyskaniu zwartej kulki wrzucić ją na 20 min do lodówki. W tym czasie zająć się jabłuszkami.
Jabłka kroimy w drobną kostkę, wrzucamy na patelnię na ok 10 min. Podczas podsmażania wlewamy wino, wsypujemy cukier i cynamon. Gdy jabłka będą miękkie, ale nie rozwalające się, zestawiamy z ognia.
Co z białkami? Otóż wystarczy je ubić na sztywną pianę, podczas ubijania powolutku, powolusieńku dosypując kisiel doń.
Mając gotowe wszystkie komponenty ciasta, zaczynamy wykładać połową ciasta wysmarowaną masłem i delikatnie oprószoną bułką tartą blachę. Następnie idą jabłka, na nie pianka, a na top rozkruszona, pozostała część ciasta.
Szarlottę pieczemy 45 min. w temp. 170 stopni, następnie zjadamy ze smakiem, dziękuję :o)



czwartek, 26 września 2013

To Ci Klops, Hans Klops!

Przyrządzanie klopsików to bardzo przyjemna, sentymentalna oraz wygodna sprawa. Przyjemna, ponieważ poza rozmyślaniem nad przepisem bądź próbą ugotowania z wykorzystaniem przepisu (dla niektórych też wyzwanie ;o)), dochodzi gniecenie i formowanie kulek, które niejednej/niejednemu przywiedzie na myśl dziecięce lepienie kotletów w piaskownicy po deszczu ;D 
Do tego doliczamy wygodę, którą gwarantuje nam ilość jednorazowego lepienia (z pół kilo mięsa z tacki wychodzi ok 10 pulpecików) i mamy pyszne danie dla całej rodzinki bądź tylko dla siebie na kilka razy.

Oto, co mi wczoraj na myśl przyszło:

Klopsiki z suszonymi pomidorami w sosie musztardowo – śmietanowym

Mięsko:
- pół kilo mielonego mięsa z indyka
- 4-5 suszonych pomidorów, drobno posiekanych
- 1 dymka
- ząbek rozgniecionego czosnku
- 2 łyżki bułki tartej
- 2 łyżki jogurtu naturalnego
- 2 łyżki ciemnego sosu sojowego
- 1 żółtko
- odrobina soli, pieprz, 1/3 łyżeczki słodkiej papryki

Wszystkie składniki zagniatamy ze sobą, formujemy kuleczki, które następnie trzeba podsmażyć na patelni, na oliwie ok 3 minutek.

Sos
- 2 szklanki wody
- liść laurowy
- 3 kulki ziela angielskiego
- 4 łyżeczki musztardy (ja dałam czeską)
- 6 łyżek śmietany
- mąka ziemniaczana do zagęszczenia

Gdy zagotujemy wodę z liściem laurowym oraz ziarenkami ziela ang., wrzucamy klopsiki, które gotujemy w tym roztworze ok 5 min. Następnie dodajemy musztardę oraz śmietanę, wcześniej dokładnie rozmieszaną z 5 łyżkami wodnego wywaru z gotujących się klopsów, wlewamy, zagęszczamy mąka ziemniaczaną wedle uznania (info dla wszystkich, którzy pierwszy raz w życiu użyją mąki ziemniaczanej w kuchni – na taką ilość, jaka właśnie nam bulgocze w garnku, wystarczy płaska łyżka mąki wymieszanej z 4 łyżkami zimnej wody). Wszystko niech się jeszcze z ok 5 minut podgotuje i gotowe :D Smacznego!


wtorek, 24 września 2013

Czas na grzyba!

Jesteśmy u szczytu grzybobrania. Co prawda, Sezon na grzybki w naszym kraju zaczyna się w czerwcu, a kończy w październiku, jednak to na przełomie września zbieramy największe ilości. Zbierają… Ja w tym roku w lesie nie byłam, jednak w rodzinie mam takich, którzy nie przepuszczą okazji nazbierania, a następnie gotowania, wekowania czy innego obrabiania. Od chwili, gdy wyniosłam się poza miejsce zamieszkania największego znanego mi grzybiarza na świecie, na grzyby nie chodzę, bo nie mam z kim i, dodatkowo, nie znam okalających, najbliższych obecnego miejsca zamieszkania, lasów. Troszkę smutno mi na tą myśl, ponieważ uwielbiam wędrówki po lesie w poszukiwaniu jadalnych kapeluszy.
Te lubowanie się w łażeniu po lesie, to wszystko dzięki tacie, który, za dzieciaka, wyciągał mnie i siostrę (czasem na siłę) na zbieranie. Dzięki temu doskonale znam się na grzybach i mam wyostrzony instynkt tropicielsko-orientacyjny :D.
Tatko sezonu oczywiście nie mógł opuścić i w miesiącu wrzesień lasy odwiedził kilkukrotnie (o ile nie kilkudziesięciokrotnie), a z uzbieranych podgrzybków, maślaczków, koźlaczków, osaczków czy prawdziwków przyrządzał swe ukochane potrawy – grzyby w śmietanie, grzyby smażone z cebulką na patelni czy grzyby marynowane.
Zbliża się październik, a wraz z nim kolejny wysyp grzybków, tym razem innego rodzaju, mianowicie „prośnianek”. Do dziś nie znam oficjalnej nazwy grzybka, którego łatwo z leśną „psiuną” pomylić, ale wiem jedno – rosół przyrządzony z tychże grzybków to jedno z najpyszniejszych dań na świecie!! Tatko z pewnością ugości mnie grzybowym rosołkiem niebawem, a tymczasem rzucam kaloryczny, ciężkostrawny przepis na grzyby z wrześniowych zbiorów :o)

Grzybek w śmietanie
- dowolna ilość dowolnych grzybów (rekomenduje te jadalne ;o))
- duży kubek kwaśnej śmietany 18%
- pół woreczka, kubeczka śmietany kremówki
- marchew
- cebula
- przyprawy: pieprz, przyprawka typu Vegeta, liść laurowy, ziele angielskie
- świeża pietruszka

Jak tatko przyrządza potrawkę?
Otóż przez długi, długi czas przebiera i czyści grzyby (niestety tak to z nimi jest). Następnie gotuje je w wodzie z drobniutko posiekaną marchewką, obsmażoną wcześniej cebulką, liściem laurowym oraz zielem angielskim. Po tym, jak grzybki zmiękną, dodaje śmietanę, doprawia Vegetką, do dekoracji i smaku sypnie świeżej pietruszki (na zdjęciu bez zioła, ponieważ zdjęcie prezentuje potrawę słoika, w słoiku z domu rodzinnego przywiezioną, ze słoika do konsumpcji na miseczkę wywaloną) i tadam – grzybki gotowe! Smacznego!



czwartek, 19 września 2013

Z dyńki? :D

Kupiłam sobie dynię, kawałek niewielki, chęcią zasmakowania i ceną pokierowana oraz się wykazania czy na ów warzywo pomysł podania znajdę i - czy w końcu nie wypada, bym dyni zaznała, ze względu na liczebność lat mych fakt, bo póki żyję, dynia w mych ustach gościła tylko raz w… Ubiegły weekend, kiedy to, z tego samego kawałka, risotto upaprałam.
Po weekendowym obiedzie został kawałek, a dynia pyszna więc obróbce kolejny raz zaczynać poddaję, tym razem zupa, a co! Chęć mam wielką, ponieważ lekka dieta obecnie mi towarzyszy.
Zupa zupą, dynia dynią, co poza tym, myślę sobie, kombinuję smaki w głowie… I tak dumam, i zaglądam do szafeczek i do rondla, gdzie już dyńka się podsmaża z dymką i ziemniaczków garstką, a następnie, co poczynam?
Po 5-6 min. podsmażania 3 szklanek pokrojonej w grube kostki dyni, 1 dymki oraz 4 ziemniaków, oprószonych solą, zalewam wszystko wodą i tak duszę, póki ziemniaki nie zmiękną.
Gdy już wszystko będzie miękkie, gdy ostygnie, blender czas uruchomić, wszystko zmiksować i przypraw dodać: 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej, 2 szczypty pieprzu cayenne :D, ¼ łyżeczki cynamonu, 1/3 łyżeczki suszonego czosnku, 1/3 łyżeczki curry. I wszystko. Zjeść ze smakiem (ten gwarantowany, a jak! ;-D).



Z dyńki raz drugi
 
„Artyzmem” powiało, nieostre zdjęcie ratować próbowała i co? Nie wyszło ;o), ale nie ważne, bo nie o zdjęcia tu chodzi, czy wychodzi - nie wychodzi - wbrew „blogierskiej” kulinarnej modzie. Chodzi o smaki, a te się udały, dlatego w poście dyńkowym wylądowały i przepis podaję na dynię czosnkową, nową i ową z ziemniaczkiem, kolendrą, chili papryczką i dymką i solą, a to wszystko na patelnię raz dwa, podsmażyć i zalać wodą i dusić chwilę do miękkości, następnie zblendować i zjeść, by poczuć odrobinę ostrości, delikatnej, następnie łagodności dyni dla równowagi uraczyć i czosnku, który zaraz po kolendrze jest boskim wynalazkiem. Dziękuję Ci Boże, żeś czosnek nam stworzył.
Oto przepis:
- 300 gram dyni
- 4 nieduże ziemniaki
- 1 dymka
- 1/3 papryczki chili
- ząbek czosnku
- 10 łodyżek kolendry
- sól do smaku
- 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej
 Wszystkie składniki na oliwie podsmażyć, zaczynając od dymki, czosnku następnie, po chwili dynię i ziemniaczki wrzucić, chili i tak 5 minut smażyć i smażyć, następnie 4 szklankami wody zalać i dusić i dusić ok 10 minut. Wystudzić, zbledować, gałki i świeżej kolendry dodać i znowu zblendować, by wszystko ze sobą połączyć. Zjeść ze smakiem, dziękuję.


poniedziałek, 16 września 2013

Łosoś czuje miętę...

Uwielbiam łososia, jego smak, kolor mięsa, łatwość w przygotowaniu, szybkość zaserwowania, obfitość w zdrowe tłuszcze. Jednak nie pałam do niego miłością tak ogromną, jak wzgórza, góry i inne wybrzuszenia ziemskie razem wzięte – jest ku temu powód. Kiedyś, po prostu przegięłam z ilością konsumpcji wersji wędzonej i wstręt do tej ryby w każdej postaci ogarnął mnie na długo dosyć. Czując jego zapach skręcały mi się kiszki wraz z nosem, na jego widok, nawet w drobnych kawałeczkach, odwracałam głowę na drugą stronę.
Lecz jak to w życiu bywa, do rzeki wchodzi się dwa razy, albo i ze cztery :-D więc po pewnym czasie rybka z rodziny łososiowatych ponownie zaczęła się rozpływać w ustach mych – stopniowo, pierw w daniach, w których była tylko dodatkiem, następnie w daniach, w których dumnie grała pierwsze skrzypce, na przykład o – w takim:

Łosoś z warzywną surówą

Jak przyrządziłam rybkę? Smacznie i błyskawicznie, jakby inaczej :o)
Filety surowego łososia obsypałam solą i pieprzem, na patelni bulgotała oliwa wraz z 6 plasterkami czosnku, który oddawał cały swój smak i aromat oliwie. Po ok 3 min podsmażania czosnku wyjęłam go z patelni, wrzuciłam filety rybki (łuskami na dole, na rybkę położyłam liście mięty i świeże plasterki czosnku. Następnie wszystko przykryłam i dusić, można powiedzieć, zaczęłam przez ok 7-8 minut (ryba ciągle leżeć ma na łuskach i aby nie przywarła, warto potrząsnąć patelnią od czasu do czasu). I to wszystko wręcz.
Surówa natomiast to oczywiście pełna dowolność, w mojej, jak zwykle znaleźć się musiała ukochana rukola, oraz inne składniki, jakie są zawsze w naszej lodówce – pomidorki, oliwki, czerwona papryka i to chyba wszystko, smacznego! 

niedziela, 15 września 2013

Króliczek doświadczalny

Poniższa potrawa nie jest w myśl przewodniego hasła „SZYBKO i smacznie” przygotowana. Poniższa potrawa natomiast to pewien poważny eksperyment taki, ponieważ obróbce poddałam kilka produktów, które pierwszy raz w mojej kuchni, pod ostrza nożem się znalazły.
Wczorajsze, relaksujące zakupy spożywcze w Kerfie, późnym wieczorem, bez zbędnych tłumów, które zdążyły się wcześniej obkupić sprawiły, że lodóweczka nasza została wypełniona po brzegi produktami sezonowymi, w Kerfie jeszcze nigdy nie spotkanymi. W koszyku seler naciowy, dynia, koper włoski wylądowały oraz króliczek, na którego ochotę miałam już od dawna.
Dzisiejsze przygotowanie obiadu zatem było intuicyjną, ogromną frajdą dla mnie, a następnie (na szczęście :o)) – radością dla naszych podniebień (uff).
Chętnie podzielę się przepisem, który wylęgnął się w głowie mej, pochylonej nad produktami, rozważającej, co z czym zagra, a co raczej w tym daniu nie powinno się znaleźć - przepisem na króliczka faszerowanego koprem włoskim i selerem naciowym, podanym z dyniowo-paprykowo-rozmarynowym risotto i plamką sosu dyniowo-śmietanowego.

Przepis podaję:


Dynia

- ok 300 g dyńki kroimy na drobne plasterki, wrzucamy na blachę, zasypujemy odrobina suszonego rozmarynu i solą, opiekamy w piekarniku na 200 stopni rozgrzanym przez ok 10 min.
Taka ilość podpieczonej, miękkiej dyńki pozwoli nam na przygotowanie risotto oraz sosu.

Królik

- 2 udka
- 4 liście selera naciowego
- 2 plastry kopru włoskiego, natka do posypania
- 6 plasterków czosnku
- sól, pieprz
- oliwa z oliwek
Co zrobić należy?
Otóż w udkach wycinamy kieszonkę, w którą następnie zieleninę wepchać trzeba. Udka posypujemy solą i pieprzem, oliwą polewamy, czosneczkiem obkładamy, marynujemy przez pewien czas, niech będzie to z 10 min. Wiadomo, im dłużej, tym bardziej intensywny smak dzięki marynacie, jednak ja czasu nie miałam – z pokoju dobiegał mnie głos głodnego M…
Tak więc po minutach kilkudziesięciu na patelnię wrzuciłam królika do obsmażenia na dużym ogniu. Zrumieniłam również na patelni plasterki czosnku. Po 5 min obsmażania z obydwu stron wszystko przerzuciłam na blachę i umieściłam w gorącym na 200 stopni piekarniku na minut trzydzieści. Następnie zabrałam się do przygotowania risotto…

Risotto

- torebka ryżu, risotto najlepiej, ja użyłam zwykłego białego
- połowa czerwonej papryki pokrojona w drobną kosteczkę
- połowa cebulki jw. posiekanej
- 3 łyżki wcześniej upieczonej dyni
- 2 szklanku bulionu
- duża łycha masła
- pół łyżeczki suszonego rozmarynu
- sól, papryka ostra

Z risotto czeka Was długa zabawa. Na patelni rozpuściłam masło i nań cebulkę zrumieniłam. Następnie dodałam ryż, wrzuciłam rozgniecioną dynię i chwilkę (ok 5 min.) smażyłam na małym ogniu, po czym zalałam wszystko jedną szklaneczką bulionu. Gdy to wszystko tak sobie bulgotało, ryż bulion wchłaniał, w blenderze lądowały składniki sosu…

Sos
- 2 łyżki upieczonej wcześniej dyni
- 2 łyżki śmietany
- 2 łyżki mleka
- odrobina soli, szczyptunia dosłownie

Blendujemy, następnie podgrzewamy przed podaniem. Ot robota!

Przyrządzenie risotto zajmuje troszkę czasu. Gdy jeden kubek bulionu się wchłonął, należy podlewać je stopniowo kolejnym kubeczkiem, przyprawić, wsypać doń posiekana paprykę no i mieszać, czekać, próbować czy miękkie. Jak już będzie miękkie, skończyć podlewanie, na talerz wyjąć, plamkę efektywną z sosu walnąć, królika wyłożyć, resztą dyni risotto udekorować i zjeść w spokoju, ze smakiem, w towarzystwie ukochanych osób… :o) 
Smacznego!


Jedzmy wszystkimi zmysłami czyli o food design słów kilka.

Uwielbiam jeść, nowinki ze świata kulinarnego również śledzić lubię więc jeżeli dzieje się iwent, dzięki któremu jeszcze bardziej rozkocham się w jedzeniu i zrozumiem jego głębszy sens, nie może mnie na nim zabraknąć ;p
Mowa o Creative Mikser, na którym Miasto Stołeczne Warszawa wraz z British Council przybliżyli trend food design – temat przewodni 8 już cyklu spotkań kreatywnych.

Swoje wywody na ten temat pragnę rozpocząć od przedstawienia bardzo ciekawej, iście zaskakującej historii  jego powstania. Otóż na pomysł zainicjowania trendu wpadł… Architekt wnętrz! Pewnego dnia Marti Guixé, hiszpański projektant, podczas pracy przy komputerze wsuwał kanapkę z pomidorem, przyprawami i oliwą. Niespodziewanie (użycie tego słowa, opisującego moment jedzenia przy komputerze oraz to, co w tej chwili może się wydarzyć, pewnie dla ok 90% userów wyda się nie na miejscu ;-)) cała zawartość pysznej przekąski wylądowała na klawiaturze. Ten niechlujny moment zainspirował go do kreowania nowych, bardziej funkcjonalnych form przygotowywania i podawania żywności i chlapniętego na klawiaturę pomidora postanowił nadziać chlebem, z ziołami i oliwą. Projektant jest również autorem słynnych, symbolicznych herbatników z odciśniętym śladem opon samochodowych, sygnalizujących industrializację. 
W ślad za Guixém dosyć szybko ruszyli inni i dzisiaj już food design na Zachodzie to zjawisko coraz bardziej masowe, które (jak zwykle z lekkim opóźnieniem w przypadku większości trendów ;/), dociera również do Polski. W dużym skrócie można rzec, że food design to projektowanie żywności i opakowań dla niej, aranżowanie wnętrz, w których jest spożywana, a także tworzenie diet oraz działania marketingowe w branży spożywczej.

Food designowi nadano określoną misję – wykorzystując różne filozofie, obejmując rozmaite branże, ma spełnić kilka ważnych celów:
- dostarczyć zabawy i zupełnie nowych, nietypowych odczuć związanych ze spożywaniem 
- zwrócić uwagę na to, jak ważne jest świadome jedzenie, dlatego czerpie z dwóch innych, popularnych ideologii – slow food – delektującą regionalne, tradycyjne, sezonowe smaki i przyjemność, jaką może dać nam jedzenie w spokoju oraz well being, nawołująca do wykorzystywania w diecie produktów mało przetworzonych i regionalnych, tworzonych przez małych producentów.
 - zapobiegać marnotrawstwu - obliczono, że w gospodarstwach domowych wyrzuca się 10-15 proc. żywności, a w restauracjach – 25 proc. Projektanci w nurcie food designu mają sposób na wykorzystanie niesprzedanego, nieskonsumowanego jedzenia i, na przykład – z czerstwego pieczywa robi… Stoły.
Propagatorzy food designu często również włączają się w akcje społeczne  i wymyślili np. lizaki z zatopioną w nich pestką, którą po zjedzeniu należy wypluć i zasadzić drzewo. Ma to uświadamiać konsumentom, jak ważna jest dbałość o przyrodę.

Doświadczanie food design przenosi nas na wyższe stopnie piramidy potrzeb, stworzonej przez Pana Maslowa. Schaboszczak zatem nie będzie już zwykłym, opanierowanym mięsem, który, w większości polskich domów, wsuwany jest beznamiętnie przed telewizorem. I chwała Bogu! Dzięki temu nurtowi będziemy doświadczać jedzenie za pomocą wszystkich zmysłów: smaku, węchu, wzroku oraz słuchu. Pomysłowo ułożony kawałek opanierowanego mięsa na nietypowej formie, zastępującej klasyczny talerz, konsumowany w nastrojowym otoczeniu dźwięków przyjemnych dla naszych uszu przeniesie nas w wyższe sfery emocji i pozytywnych doświadczeń. Food design to pełna celebracja, radość z jedzenia, uczta dla zmysłów, bliskość drugiego człowieka. Bierzmy przykład z dzieci, dla których najistotniejszy w jedzeniu jest wygląd. Gdy na ich talerzu wylądują warzywa, ułożone w formę misia czy zamku księżniczki, bez chwili zastanowienia zjedzą wszystko, co zostało im podane :)
Z pewnością znajdą się tacy, którzy nie czują potrzeby estetycznego doświadczania jedzenia i food design uznają za kolejną fanaberię, wymyśloną przez kopniętych w mózgi dizajnerów, którzy pragną połechtać wymagających mieszczuchów. 

Ucztę w nurcie food design śmiało możemy zaserwować naszym domownikom w zaciszu własnych czterech kątów, bądź gościom, którzy wpadną na odwiedziny. Nie trzeba zastawiać bogato, suto i kalorycznie stołu, warto za to błysnąć pomysłem i kreatywnością, a konsumpcja na pewno zostanie uznana za udaną. Wyobraźcie sobie, że zamiast kalorycznego ciasta, pieczonego na tradycyjnej blasze, serwujecie kolorowe galaretki, w których zanurzacie ciekawe kompozycje z owoców, kwiatów. Albo na tradycyjnej sałatce jarzynowej stawiacie łódeczkę z jajka i kawałka szynki, czy dzieciakom pdsuwacie pod nos zwierzaczki albo ludziki warzywno-owocowe, kanapki w kształcie ulubionych bohaterów z kreskówek.

Jak widzicie, food design to świetna zabawa dla przyrządzających potrawy oraz konsumujących, jednak, gdy nie zrozumiemy sens u tej idei, wspólna chwila pałaszowania przerodzi się w komiczne przedstawienie rodem prosto z kabaretu.

Poniżej klika prostych inspiracji, gwarantujących efekt zaskoczenia :) SMACZNEGO!
(fot1. zdjęcia własne - przekąska od Vanilla Spice, serwowana podczas creative Mixer, pozostałe via Pinterest)