I nie chodzi tu o to, że kasy brak, a raczej
o jej rozsądne rozprowadzanie, „eko-wydawanie”, takie antykonsumpcyjne
podejście do rzeczy całej :).
Moja miłość narodziła się już dawno dawno temu, za
czasów pryszczy i wzrostu części ciała wszelakich, kiedy to każda oraz prawie
każdy chcieli się stroić w najlepsze, nju oryginalne adidasy, li dżinsy czy
najki. Nie powiem, że ja nie chciałam, bo bym tu skłamała, no i miałam, ale bez
emocji i lovemarki – miałam, bo było to ładne i ładnie komponowało się z
innymi, równie oryginalnymi znaleziskami na stercie w lumpeksie. Miałam, bo nie
miałam na co wydać osiemnastkowych prezentów od hojnej rodziny czy gwiazdkowych
banknotów, które często wystawały spod choinek.
Tak więc lumpuję od niepamiętnych czasów, dzięki czemu
umiejętność wygrzebywania skarbów opanowałam chyba do perfekcji. Wykształcił
się, może być, taki siódmy zmysł, który wiedzie mnie zawsze we właściwe drzwi,
do właściwych wieszaków, stert i kupek (ciuchów) :P
Ot taki wstęp przed dzisiejszym postem popełniłam, w
dalszej części treści stanowią przechwałkę i rzucanie konkterami, jakie wydałam
na prezentowane poniżej odzienie wierzchnie:
- aztec bajer topik z długim rękawem Atmosphere prosto z
angielskiej zbiórki :) - 3 zeta na Bemowie :D
- dżiny Topshop – 8 zeta z jednego z najlepszych
lumpów na świecie, mieszczącego się w rodzinnym mieście mym
- tank top – RI za 4 zeta - ponownie NLNŚ (rozwinięcie
- najlepszy lump na świecie :))
- pasior - niestety go nie widać i musicie mi jak na razie uwierzyć na moje słowo - piękny, piękna biała skórka, złota klamra, a wszystko to Made in France za dwa pięćdziesiąt :D
- pasior - niestety go nie widać i musicie mi jak na razie uwierzyć na moje słowo - piękny, piękna biała skórka, złota klamra, a wszystko to Made in France za dwa pięćdziesiąt :D
- konwersy – niestety nielumpowe, ale i tak nabyte po
mega okazyjnej cenie w sklepie stacjonarnym, galeryji handlowej, moi drodzy,
galeryji!! (do takich mój VII zmysł również mnie prowadzi :)) – tolko 199
polskich pe el enów.
Tego więc pięknego dwudziestego dnia miesiąca sierpnia, zestroiłam się w taki 'set', jak to prfesjonalna blogierka napisać powinna :D, troszkę prawie trendy – azteckie wzory
były szalenie modne na początku lata i troszkę ponadczasowy – dżins i konwersy
założysz za 40 lat i zapewne będziesz megamodna/y.
I jeszcze jedno, ostatnie już, by nie zamęczać – fota mej
całej postaci jest autorstwa trzyletniej pierworodnej mej, która zdjęć mamie
robić nie lubi, bo twierdzi, że to nudne. Inaczej jest z tak zwaną martwą
naturą – z 4 tetrabajty zdjęć miśków, dywanu, okna czy stołu albo kwiatków czy
robali posiadamy :D
To wszystko. Do następnego!
Dobra stylówa ;)
OdpowiedzUsuńŻe Set powiadasz? :D :) Dzięki dzięki!! :D
OdpowiedzUsuń