Sobota w mojej kuchni upłynęła pod znakiem czystej
improwizacji. Postanowiłam zabawić się smakami i przyznam, że udało mi się
stworzyć zgrane kompozycje.
Kombinowałam z marynatą do polędwiczek oraz z sałatką.
Oto przepisy:
Polędwiczki w porach, pomarańczach z nutką cynamonu i
innych takich takich… ;o)
- 1 polędwiczka, z której otrzymamy ok 10
dwucentymetrowych plasterków
- pół pomarańczy
- ok 5 cm jasnozielonej części pora
- 1 niewielki ząbek czosnku
- 2 łyżki stołowe octu winnego
- 1 łyżeczka sosu sojowego
- 1 łyżka oleju rzepakowego
- mała szczypta cynamonu
- szczypta pieprzu cayenne
- odrobina soli
Co robimy?
Pierwszym moim krokiem było przygotowanie ziemniaczków
do pieczenia. Tradycyjnie w sposób, który na blogu pojawił się już nie raz:
ciapię ziemniaczki w mundurkach na niewielkie plasterki, obsypuję solą,
czerwoną słodką papryką, dużą ilością tymianku i pieprzem, polewam olejem
rzepakowym i wsuwam do piekarnika na 30 minut.
Następnie zabrałam się za marynatę: wycisnęłam sok z pomarańczy (kilka plasterków
wkroiłam do marynaty). Pociapałam pora na drobne plasterki, wrzuciłam i wpalam
wszystkie wyżej wymienione składniki do miski i tak przygotowane miąsko
marynowałam przez ok 10 min., a w tym czasie…
Sałatka z chipsami warzywnymi
- rukola
- 3 czerwone buraczki
- 1 korzeń pietruszki
- oliwa z oliwek
- 2 łyżeczki octu winnego
- sól
- pieprz
… W tym czasie, gdy polędwiczki smakami przenikały, za
warzywka się zabrałam. Otóż 3 niewielkie buraczki oraz 1 pietruszkę należy
umyć, obrać i pokroić na cienkie plasterki, które następnie rozkładamy na
blasze, skrapiamy oliwą z oliwek, delikatnie solimy, po czym wrzucamy do
piekarnika rozgrzanego na 180 stopni Ce i pieczemy do chrupkości.
Po dziesięciu minutach marynowania wrzuciłam miąsko na
patelnię, by obsmażyć je po około 2 minuty z każdej strony – dlaczego? Jest to
patent na zachowanie soczystości miąska w środku (sasasasaa, „Master Chef
Australia” uczy :D). Następnie przełożyłam polędwiczki do naczynia
żaroodpornego i wrzuciłam do piekarnika na 10 minut.
I to wszystko. Gdy poszczególne składniki dania się upiekły,
wszystko wyłożyłam na talerze, zjedliśmy, smakowało, dziękuję.
Brzmi super :) Moje zdolności kulinarne są kiepskie, ale liczę, że kiedyś to się zmieni, zazdroszczę talentu ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam rownież do siebie, na bloga z poradami dla mam: www.newbaby.com.pl :)
Dziękuję za komenta, a na Twojego bloga z pewnością będę zaglądać, ponieważ Twoje porady mogą i mi się przydać :) Dzięki!
OdpowiedzUsuńPomarancza, nie-pomarancz!
OdpowiedzUsuńczepiasz się... :D:D :) niech będzie pomarancza a nie pomarańcza, niech będzie :)
Usuń