sobota, 3 sierpnia 2013

Sosssiwo i inne interesujące efekty uboczne eksperymentu :)

Tego dnia czułam się samotna. Moje Kochaństwa wybrały się na wypoczynek pod miasto, ja niestety nie mogłam uczestniczyć w błogim leniuchowaniu, ponieważ musiałam wracać do pracy. Tak więc tego dnia, gdy doskwierała mi samotność i smutek za moimi Dziubkami, by nie zwariować, wybrałam się na przejażdżkę rowerową. Owocem tej wyprawy było kilka fotek, nowo poznane miejsca w stolicy oraz… Owoce :)
Podczas stania w długiej kolejce wzdłuż smakowitego stoiska owocowo-warzywnego, z rękami pełnymi porzeczek i śliwek kombinowałam, co by tu upichcić sobie na kolejny dzień do roboty. Przed oczami rysowała się domowa lodówka, po brzegi wypełniona… światłem ;/ i mrożonym kurczakiem :) 
Wyobrażałam sobie owego kurczaka przykrytego pierzynką owoców, jednak, było to za mało, potrzebowałam więcej. W głowie pojawił się słony ser pleśniowy, wydawało mi się, że smak porzeczek będzie się ciekawie komponował z takim Lazurem na przykład…
Z gotowym przepisem, ułożonym w głowie wpadłam z impetem do kuchni i zabrałam się za eksperymentowanie z produktami.
W eksperymentach bywa jednak tak, że nie wszystkie kończą się stuprocentowym powodzeniem :) Mój pomysł z lazurem nie wypalił, ponieważ moje kubki smakowe krzyczały, że te składniki jednak ze sobą nie grają. Posmakował im jednak sos oraz chutney, który powstał przy okazji… :)

Oto przepisy:

SOS PORZECZKOWO – ROZMARYNOWY

- 2 szklanki czerwonych porzeczek
- 1 łyżka gęstej śmietany np. 18%
- 1 łyżeczka suszonego rozmarynu
- świeża mięta ( z 10 listków)
- pół łyżeczki miodu
- pół łyżeczki cukru
- dużo świeżo zmielonego pieprzu

W blenderze miksujemy porzeczki z miętą. Przelewamy na rozgrzaną patelnię, na którą po kolei, wrzucamy pozostałe składniki. Doprowadzamy do gotowania intensywnie mieszając. I wszystko :)

Tego wtorkowego wieczoru, pełnego eksperymentów, polałam sosem kurczaka usmażonego na patelni w owsiankowej panierce, jednak muszę stwierdzić, że kurczak pieczony byłby tu lepszym rozwiązaniem (upieczony na przykład w tym sosie :D).

Wieczór eksperymentów trwał dalej – zabrałam się za śliwki, z których powstał ciekawy chutney.

CHUTNEY ŚLIWKOWY
- 3 duże śliwki węgierki
- 4 łyżki czerwonego octu winnego
- 1 łyżeczka miodu
- 10 świeżych, posiekanych liści bazylii

Śliwki obieramy i kroimy  na drobną kostkę. Wrzucamy na patelnię, zalewamy octem, następnie miodem, wsypujemy bazylię, jeszcze chwilkę gotujemy intensywnie mieszając i voilà – gotowe! Niestety nie mam zdjęcia chutneya, chwalę się zatem tylko fotą sosu porzeczkowego :)

I co sądzicie o tych kompozycjach?  Z czym widzielibyście porzeczkowy sos czy śliwkowy chutney?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za Twój cenny koment!!