W ogóle nasze szafy powinny tętnić paletą kolorów,
dzięki temu, w zależności od naszego babskiego humoru, będziemy miały co na
siebie wrzucić. Wiadomo (czujecie to samo? J), że jeżeli wstaje się ‘prawą nogą’, widać to po naszym stroju :D
W mojej szafie, w dosyć krótkim okresie czasu,
zauważyłam oranżadowy przypływ – pyk bluzko-tunika Wallis za 6 zeta, bach
trampeczki 3 zł i neopomarańczowe sznuruweczki równie drogie :D (3 zeta), cyk
wymarzone konwersy (tu akurat przy dostatku, bo wypłata, ale buciki i tak po
okazyjnej cenie wynalezione w Sizer – 199 złociszy).
Jak nosić ów kolor? Otóż sądzę, że mocne, intensywne
barwy trzeba czymś „przygaszać”, tonować. Dlatego na przykład, gdy góra tętni
kolorem, dół, dla równowagi, powinien być ciemny.
Mocne barwy śmiało można również neutralizować, a tym
samym uwidaczniać jasnymi kolorami – też będzie grało :D (taką stylówę
przygotuję niebawem :D).
Nie oznacza to, że kolor musi być ‘gaszony’ - zestawienie
kolorów może również się ze sobą ‘gryźć’ :D Mocne odcienie od stóp do głów
również się sprawdzają, jednak, by nosić takie zestawy, trzeba chyba tryskać energią,
humorem czy pewnością siebie niczym fontanna skittles’ów ;]
Taki oto orendż świetnie gryzłby się z butelkową
zielenią na przykład, bądź ostrym różem czy śliwką.
Mamy jeszcze troszkę lata, Blondyneczki i Czarnuleczki, wskakujmy zatem w kolory :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za Twój cenny koment!!