Wiecie co? Wszystko siedzi w naszych głowach. Nasze chęci,
plany, marzenia, wizje… Lęki, obawy, strach. Jedni powiedzą: „Pfff… Też mi
odkrycia dokonała ;/”.
Oczywiście przyznaję – żadne odkrycie – prawda stara jak
świat, którą wałkują we wszystkich poradnikach, telewizjach śniadaniowych czy
genialnych wywiadach, udzielanych przez „celebryckie osobistości”. Prawda tak
oczywista, rozrośnięta we wszystkich głowach – Twojej, mojej, Maryśki czy
Józka.
Jednak jak realizować te zakorzenione
chęci, marzenia, które osiągnęły już wielkość afrykańskiego baobabu, kiedy
przecież kapusta nie kwitnie mi w kieszeni – nie stać mnie na trendy szałowe
ciuchy z żurnali, osprzęt czy gadżet, umożliwiający realizację mojej pasji
(wróć! Pasje? Jakie pasje? Gotowanie? Przecież to mój obowiązek. Ciuchy? Toć
każdy się ubrać musi…)
Przecież nie mogę, bo, no
właśnie… Bo? Bo starym aparatem nie pstryknę wystrzałowej foty, którą będę
mogła pochwalić się na swoim, planowanym od 2 lat blogu. Bo, no przecież mam dzieciaka
na głowie, który suszy mi ją bezlitośnie – mama to, mama tamto, nie rób tego,
baw się ze mną!! Bo przecież zachrzaniam na etacie, by móc w utrzymać tą małą
bestyjkę i od czasu do czasu zafundować sobie waciki z Daglasa czy dołożyć się
facetowi do czynszu. Bo muszę posprzątać, ugotować, kiedyś odpocząć, bo co
ludzie powiedzą, bla, bla, bla…
W każdym razie, czasem przychodzi
ten dzień, kiedy ta pieczołowicie pielęgnowana w przestrzeni mózgowej prawda
huknie Twoją makówkę o ścianę i uzmysłowi, że na większego baobaba nie ma w
niej już miejsca.
Jak to rozumieć? Otóż następuje
przełom - patetycznie mówiąc. Dochodzisz do wniosku, że można, tylko... Trzeba
chcieć i zacząć.
Wtedy łapiesz za swój ledwo żywy aparat, wręczasz go
ukochanemu dziecku mówiąc: „Kochanie, zrób mamusi fotę, a później pójdziemy na
cucu do sklepu :)”.
Wtedy również pstrykniesz fotę daniu, które jest tak pyszne i piękne, że można
byłoby go zjeść ze zdjęciem. Wówczas również z dumą pochwalisz się wszystkim
pierwszymi w życiu, nieudacznie uszytymi spodniami, bądź znaleziskiem z
lumpeksu, na widok którego Twoje koleżanki sikają z zazdrości.
Też mi znowu odkrycie, pomyślisz,
jednak jeśli doświadczysz takiego momentu, przyznasz mi rację, że to błaha, niewątpliwa
oczywistość może odmienić Ciebie i Twoje postrzeganie świata. Życzę każdemu
takiego łomotu. Może Wam w tym troszkę pomogę? :)
Justyna,
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się Twój styl pisania, także cieszę się, że stworzyłaś bloga. Nie dość, że jest ciekawy i przyjemny w czytaniu, to jest również inspirujący.
Będę tu często zaglądać.
Pzdr
Kama DS-5 ;)
No staram się :) hheh
OdpowiedzUsuńA tak do rzeczy - jest mi niezmiernie miło czytać Twojego komenta. Będę się mocno starać, abyś tu często zaglądała, długo i dawno dawno temu ;) Pozdr Czarna Kamo z DS-5 :***