Ktoś tam jednak na tego mojego bloga zagląda, być może
popatrzeć na rasowe zdjęcia, albo popłakać się ze śmiechu z iście dziennikarskich
postów.
Może miłością wielką do pisania nie pałam, zdjęcia
robić lubię ale gotowanie… Hm… Kucharzenie… Och… Tak, zamiłowaniem nazwać to
mogę, pasją, rozrywką i przyjemnością. Gdy jestem przy garach, relaksuję się
kompletnie. Ostatnio niestety stety, rzadko je tłukę, ponieważ muszę
pielęgnować inne miłości, jednak, gdy przy nich ląduję, to błyskawiczną sałatkę
w mig przygotowuję. I bez ściemy żadnej, tak już 3 dni z rzędu ją wcinam,
przyrządzając sobie co wieczór do lampki ulubionego Monte (nie serek ;o)).
Sałatka, jak dla mnie rewelacja, mieszanka smaków,
kolorów. Popatrzę na nią, robi się weselej, a gdy zasmakuje, to i niebo w gębie…
Już przepis podaję, zapraszając tym samym do garów :D
Prosta sałatka z 3 składników:
- garść rukoli
- garść świeżego szpinaku
- 1 burak
- pół pomarańczy
- oliwa z oliwek
- ocet balsamiczny
- sól i pieprz
Cóż robimy? Jedyny „problem” to obranie buraka bez krwistych
rąk później :o), pokrojenie go na plasterki oraz 10-ciominutowe pieczenie w 180
stopniach skropionego oliwą z oliwek, oprószonego odrobiną pieprzu oraz soli.
Gdy buraczek się opieka, na talerzu ląduje zieleninka
oraz pomarańczka pokrojona w plasterki, nań buraczane chipsy, sól, pieprz do
smaku, oliwa z oliwek i ocet balsamiczny. To wszystko, tak, to już, kilka
składników, a taka smaku eksplozja :D
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za Twój cenny koment!!